Szanowni rodzice młodych piłkarzy Arki Gdynia - macie wspaniałe dzieci! Liczna grupa, która uczestniczyła w zgrupowaniu w Tuchomiu sprawowała się bardzo dobrze. Ekipa żółto niebieskich jako całość była karna i zdyscyplinowana, chłopcy łatwo dają się prawidłowo prowadzić, ufają swoim trenerom a sami mają przysłowiowy olej w głowie. Na początku obozu mieliśmy incydent, w którym fantazja wzięła górę nad rozwagą ale wytłumaczenie chłopcom, że każde nieodpowiedzialne zachowanie niesie trudne lub złe konsekwencje poskutkowało i do końca zgrupowania wszyscy zachowywali się wzorowo.
Każde dziecko jest inne i każde wymaga indywidualizacji w procesie wychowawczym, stąd trenerzy, którzy będą mieli jakikolwiek kłopot, z pewnością indywidualnie z rodzicami będą takie sprawy na bieżąco podczas całej przygody dzieci z futbolem omawiać. Dzieci sporo się uczą. W domach polecamy do pracy wspólne pakowanie toreb na treningi aby każdy wiedział jak ergonomicznie poukładać w torbach odzież i akcesoria treningowe oraz aby po prostu dzieci wiedziały których rzeczy są właścicielami. W żywieniu stały postęp. Praca w domu nad surówkami oraz ograniczenie spożycia słodyczy powinny być jednakże celem numer jeden. Kasza jęczmienna na obiad podana w formie risotto vel "kaszotto" przez jednych była zmieciona uszami ze smakiem, inne dzieci w kolei nie wiedziały co to leży na talerzu i kręciły nosem, że to nie ich bajka. Warto jeść kasze! Warunki lokalowe mieliśmy znakomite, mimo, że to nie był obiekt gwiazdkowy. Mieliśmy budynek na własność a to znacznie nam ułatwiło poruszanie się i swobodę zachowań. Była świetlica z TV i grami stolikowymi, ale kto miał czas aby tam w ogóle wejść?! Dwa treningi dziennie, rozruch, zajęcia edukacyjne, sprzątanie itp. Do naszego użytku były ponadto sala konferencyjna, w której na dużym ekranie nie tylko oglądaliśmy mecze naszej dużej Arki ale w której trenerzy prowadzili także lekcje poglądowe z zakresu żywienia, prawidłowych zachowań w grupie czy po prostu omawiali z chłopcami skrupulatnie przygotowany na obóz plan każdego treningu. Kuchnia w części hotelowej - a w niej lodówka przydała wybornie na owoce czy jogurty, które codziennie otrzymywaliśmy od pań z tzw. dużej kuchni dla wszystkich chłopców oraz ... tort dla Andrzeja na urodziny. W kuchni także pralka - no i chodziła codziennie, mieląc i mieląc ciężki pot pozostawiony na żółto niebieskich strojach przez naszych podopiecznych po każdym treningu. Pogoda była wyborna dla ... plażowiczów. Gdyby było tak ze 5 stopni dziennie mniej to byłoby już perfekcyjnie:) W ośrodku mieliśmy ogród, który spełnił swoje zadanie jako bezpieczne miejsce do wielu wieczornych zabaw oraz na poranne rozruchy zastałych przez noc umysłów i mięśni. Tuchomie to miejsce bardzo przyjazne ze świetną tradycją - otóż osoby idące lub jadące rowerem przez wieś, mimo, że się nie znają pozdrawiają się wzajemnie słowami DZIEŃ DOBRY. Doświadczyliśmy tego - to bardzo miłe - stąd szybko wdrożyliśmy ten wychowawczy i społeczny element w nasze kanony zachowań. Warunki treningowe były także bardzo dobre, ładna naturalna trawa, do tego orlik i nikt zupełnie nam nie przeszkadzał. Zajęcia edukacyjne znakomite - bractwo rycerskie, garncarze, kuchnia wiejska w zagrodzie w Modrzejewie i wiele innych. Każdy już trzymał miecz w dłoni, każdy już miał hełm na głowie i strzelał z prawdziwego wojowniczego łuku, każdy już robił własnoręcznie masło i prał gacie na tarze. Prawie każdy zdążył lepić garnki. Każdy też z własnego pokoju własnoręcznie wyrzucał śmieci oraz pomagał we wspólnym ścieleniu prześcieradeł i pościeli. A! I były dyżury na stołówce, więc i odnoszenie naczyń ułożonych w niewielkie stosy nie są już obce. I na koniec słów kilka o piątkowej nawałnicy. Czegoś takiego trenerzy jeszcze w życiu nie wiedzieli! Pozamykaliśmy wszystko co się da na osiemdziesiąt siedem spustów. Czuliśmy się pewnie bo budynek bardzo solidny z grubymi drewnianymi oknami i litymi z drzewa wszystkimi drzwiami w każdym pokoju. Biała noc nad Tuchomiem, błysk nieprzerwany, jakby świetlówka w stadionowej szatni nieco niedomagała ale wciąż świeciła. Tak było od 23-ciej do koło 0.30 a potem ulewny deszcz, silny wiatr i białe pioruny na czarnym niebie aż do około 01.30. Potem straż i jęk syren. Dzieci spały jak Miś uszatek po urodzinach u Króliczka ale trenerzy poszli spać w dresach na czujności dobrze po drugiej w nocy. Jednakże to co zobaczyliśmy wczoraj przejeżdżając przez jądro zniszczeń na trasie Bytów - Kościerzyna nie tylko nas zmroziło ale i spowodowało ciszę i zadumę. Dosłownie przez około 10 kilometrów jechaliśmy przez istne zgliszcza. Wyglądało to jak armagedon! Złamane symetrycznie sosny w połowie pnia, a tuż obok one połamane tuż przy ziemi. Po drugiej stronie szosy identyczna symetria, tyle tylko, ze grube na metr i więcej brzozy zostały wyrywane z korzeniami i poukładane równo na ziemi jak start do gry w domino. I tak jakieś 15 minut - z jakieś 10 kilometrów. Ogrom zniszczeń jakie się widzi na własne oczy przywala człowieka do ziemi i wskazuje, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Szczęścia i bezpieczeństwa nam nie zabrakło a uśmiechy dzieci, które rodzice odebrali wczoraj wieczorem z parkingu przy naszym boisku na Witominie są na to najlepszym dowodem. Brawo rodzice - chłopcy to twardziele - wszyscy dali radę!
Obóz zimowy 2018 już wkrótce - a precyzyjny jego termin podamy dla grup 2008 B, 2009 A i 2009 B maksymalnie do końca sierpnia br. Przypominamy, iż obozy nie są stricte wypoczynkiem dzieci ale integralną częścią procesu edukacyjnego w naszym klubie, stąd prosimy o możliwe dopasowanie terminu rodzinnego wypoczynku do terminu zgrupowań by wszystkie dzieci mogły w nich uczestniczyć.
BRAWO dla żółto niebieskiej Załogi!
PEŁNA FOTORELACJA z 7 dni obozu TUTAJ.